Po dwudniowej batalii prawnej, gdy kilkadziesiąt sądów w całym kraju zastanawiało się, czy legalne było powołanie do rządu byłego prezydenta Luiza Inácia Luli da Silvy, kropkę nad „i” postawił Gilmar Mendes, sędzia Sądu Najwyższego, uznając nominację Luli za niedopuszczalną próbę obejścia konstytucji. Kilkadziesiąt godzin wcześniej Dilma Rousseff, obecna prezydent, powołała swego przyjaciela i poprzednika na szefa gabinetu, by ochronić go przed prokuratorami i sędziami śledczymi, którzy chcieli go aresztować w związku z gigantyczną aferą korupcyjną w brazylijskim koncernie naftowym Petrobras (w Brazylii członków rządu może przesłuchiwać tylko Sąd Najwyższy).