Dramat w Serengeti. Rdzenna ludność traci domy i ziemię, by zrobić miejsce dla miłośników safari. Zapachniało petrodolarami i korupcją.
Rośnie napięcie na obrzeżach parku Serengeti, bo rząd Tanzanii bardziej dba o zagraniczne firmy organizujące safari niż o masajskie społeczności pasterskie. Właśnie rozpoczęło się nowe dochodzenie w tej sprawie. Think tank Oakland Institute (z siedzibą w Kalifornii) opracował raport, z którego wynika, że w okolicach wioski Loliondo na obszarze chronionym Ngorongoro spalono w ostatnich latach setki domów, a dziesiątki tysięcy osób zostało usuniętych z ziemi przodków, by umożliwić polowania bogatym turystom i członkom rodzin królewskich z Bliskiego Wschodu.
06.07.2018
Numer 14.2018